|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kayaaaa
III głos
Dołączył: 18 Mar 2014
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/8
Płeć: Solistka
|
Wysłany: Nie 0:29, 23 Mar 2014 Temat postu: [KH/BA] "Mam na myśli: poważnie?!" |
|
|
To mój pierwszy tekst. Niekoniecznie rozumiem, dlaczego publikuję go właśnie teraz, jednak za chwilową niepoczytalność obwinię dość późną porę. Zawsze jakieś usprawiedliwienie (nieważne, jak marne).
Nie szczędźcie mi negatywnych komentarzy - wytrzymam, co więcej, będę wdzięczna, kiedy ktoś wytknie mi błędy, bo, jak już wspomniałam, jestem początkującą grafomanką. Także, proszę o znak czy warto to dalej pisać.
PS: Za cholerę nie mogę zrobić akapitów. Wpisywałam już 7 kombinacji (tak, liczyłam!) i nadal nic, więc jeżeli ktokolwiek ma pojęcia jak to zrobić, bardzo proszę o poradę.
Tytuł: "Mam na myśli: poważnie?!"
Główny bohater: Kurt Hummel/Blaine Anderson
Rating: M
Enjoy.
<center>*****</center>
- Co tu robi pieprzona „panna Hummel”, Rach?
- No on... wiesz...
- Co. To. Tu. Kurwa. Robi?
- Mieszka?
- Co Ty, do diabła...?!
- Zamknij się, Skwarko! Słyszałaś co powiedziała, a teraz spłyń.
- Oj...
- Zabije.
Początki były ciężkie. Przerobili kłótnie z wykorzystaniem argumentów zarówno werbalnych, jak i tych mniej... cywilizowanych. Kilka ubrań wyleciało przez jedno z ogromnych okien, parę porcelanowych figurek skończyło swój żywot rozbijając się o marmurowy gzyms kominka. Raz wylądowali w szpitalu, doprowadzeni tam przez wściekłą Rachel niczym dwójka niesfornych dzieciaków, ze zwichniętym nadgarstkiem, lekkim wstrząśnieniem mózgu, paroma siniakami i zadrapaniami, które, gdyby się uprzeć, mogliby zrzucić na karb posiadania kota. Znaczy, gdyby go mieli. Po około roku sytuacja zaczęła się stabilizować, jednak nie chodzi tu, broń Boże, o zawieszenie broni, oh nie. Wciąż dochodziło do lekkich walk na plaski, które kończyły się zazwyczaj piekącymi policzkami i paroma wyrwanymi włosami, ale to wcale nie było złe. Oni razem wcale nie byli źli.
- Hummel! Ty gnoju! Wyłaź, a nie będzie bolało... aż tak mocno. - wysyczała doprowadzona do ostateczności szatynka, kopiąc z wściekłością drewniane drzwi. - No już! - dorzuciła po chwili – Wiem, że tam jesteś, słyszę twoje sapanie.
- Ja. Nie. Sapię. - usłyszała warknięcie i następujący po nim charakterystyczny dźwięk przekręcanego klucza. - Czego chcesz?
Minęła chłopaka, niemal siłą wdzierając się do wnętrza pokoju i już miała powiedzieć mu, jaką cipką jest i jak bardzo go nienawidzi, gdy spojrzenie czekoladowych oczu wyłapało zaczerwienione policzki i spuchnięte powieki.
- Kurt, co się stało? - zapytała cicho, a zmartwienie momentalnie przyćmiło złość, kiedy delikatnie przejechała opuszkami palców po nabierającym już śliwkowych odcieni siniaku na policzku chłopaka, na co drgnął niekontrolowanie, odsuwając się jak najdalej od, najwyraźniej sprawiającego ból, dotyku i przymknął powieki odgradzając się również od przenikliwego spojrzenia. -Powiedz mi co się stało. [i]Proszę.
- To nic takiego. - mruknął, starając się nie zauważać zmartwienia wykwitłego na opalonej twarzy dziewczyny.
- Hummel, do cholery, gadaj! - krzyknęła, nie potrafiąc się opanować. - To to Medyczna Pomyłka, tak? Pierdolony Andy "Będę Lekarzem" Smith, to z nim miałeś się dziś spotkać? Zabiję skurwiela. - warknęła i szybkim ruchem obróciła się w kierunku drzwi. Znając wybuchowy temperament i najpierwróbpóźniejmyśl sposób działania, faktycznie ruszyłaby w celach zemsty za krzywdy Kurt'a, gdyby nie silna dłoń zaciskająca się na jej ramieniu.
- Santana, proszę, odpuść. J-ja już nie mam siły... proszę. - z każdym kolejnym słowem głos stawał się coraz cichszy i dziwnie drżący.
"O kurwa", pomyślała, jakże inteligentnie, kiedy zauważyła łzy spływające po zaczerwienionych policzkach. Kurt nie płakał. Nigdy.
- Jeżeli on coś ci zrobił... jeśli ktokolwiek coś zrobił, masz moje słowo, że rozpierdolę go jak Puck te pieprzone, niejadalne hot-dogi ze stołówki McKinley. - powiedziała niskim, zdeterminowanym głosem, na co ciało chłopaka drgnęło wyraźnie.
- Proszę. - mruknął tylko.
Przeszła jej cała złość. Fakt, znalazła swój cukierkowo-różowy ręcznik pochlapany resztkami karmazynowej farby, którą Kurt pomalował jedną ze ścian swojego pokoju, ale... chwila.
- Hummel, ty gnoju, zrujnowałeś mój ulubiony ręcznik! To była bawełna, rozumiesz?! Egipska! Nie miałeś gdzie wytrzeć tych swoich brudnych... - przerwał jej śmiech jasnowłosego, który szybkim ruchem ścierał z policzków irytujące, słone krople. I już wiedziała, że wszystko będzie okej.[/i]
Chyba wtedy zostali przyjaciółmi.
<center>*****</center>
To był cholernie długi dzień. Zajęcia NYADA zawsze były wymagające, a praca w Vogue.com nie pozwalała na zbyt długi oddech, ale teraz był już prawie w mieszkaniu. Ciepłym, przyjemnie pachnącym i designersko urządzonym mieszkaniu z wielkim łóżkiem i pokaźną stertą najlepszych musicali na DVD. Już tylko kilka stopni i...
- O nie. Nie, nie, nie, nie, nie. - usłyszał zirytowane prychnięcie i już wiedział, że będzie musiał walczyć o swoje plany na leniwy wieczór - Nawet nie myśl, że mi uciekniesz, Hummel. Idziesz ze mną na imprezę.
- Nie.
- Tak. Właściwie nie musisz się nawet przebierać. To nowa kurtka? Nie jest...
- Nie idę.
- ... w twoim stylu, ale całkiem dobrze leży i nie wyglądasz...
- Nie idę.
- ... aż tak cipkowato jak zawsze.
- Santana! Nie. Idę. Na. Żadną. Pieprzoną. Imprezę. - wywarczał - Jestem zmęczony i marzę o łóżku i gorącym kakao. Nie ma opcji.
- Ale ja obiecałam, że przyjdę.
- Więc idź, nie zatrzymuję cię. Właściwie to nawet lepiej. Nie, żebym cię wyganiał, czy coś... chociaż jednak tak. Wyganiam cię. Idź sobie.
- Powiedziałam, że przyjdę z moim nowym facetem. - mruknęła po przedłużającej się chwili ciszy.
- Jak już powiedziałem - idź.
- Ale ja nie mam nowego faceta i ty musisz mi go zastąpić. Nic wielkiego, pomiziamy się kilka razy, potańczymy godzinkę i możemy wracać.
- Nie.
- Kurwa, pieprzona, uparta jak wół balerina. - wymruczała pod nosem, po czym łapiąc chłopaka za ramię, pociągnęła go w dół schodów - Nie wiem po cholerę ja z tobą w ogóle rozmawiam. To nie była prośba, ale komunikat. Idziemy na imprezę. Razem. - kiedy zobaczyła pełną irytacji minę przyjaciela, dodała z wrednym uśmieszkiem - Jesteś mi to winien za mój piękny, cudowny, wspaniały, różowy i mięciutki, puchaty...
- Dobra! Kurwa. - warknął, wyrywając się z uścisku.
Było dokładnie tak jak się spodziewał: hordy rozwrzeszczanych, pijanych w sztok studentów okupowały kilka kanap i bujały się chaotycznie na prowizorycznym parkiecie. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy zauważył Rach, przyglądającą się z zafascynowaniem wypisanym na twarzy, szczątkom, prawdopodobnie wazonu, leżącym niedaleko niskiego stolika, służącego jej aktualnie za taboret. "Zawsze jakaś rozrywka", pomyślał smętnie, czując jak palce Santany przesuwają się w stronę tylnej kieszeni jego obcisłych jeansów.
- Poważnie? - zapytał, nadając głosowi najbardziej ironiczny ton, na jaki aktualnie było go stać.
- Zamknij się, Porcelanko. Współpracuj. Jak stracę reputację, to Ty stracisz swego jedynego przyjaciela. - odmruknęła ze słodkim uśmiechem, rzucając wiele mówiące spojrzenie w stronę jego penisa, co poskutkowało delikatnym wzdrygnięciem chłopaka.
Roześmiała się. Suka.
- Masz 40 minut, Małpo. 40. I koniec. Nie będę dłużej udawał twojego faceta, bo to zbyt obleśne. - powiedział, po czym faktycznie wczuł się w rolę ukochanego Santany, ze wszystkimi macankami, pocałunkami i świństewkami szeptanymi do ucha. Właściwie nie było to aż tak trudne, udawał, że jest Puck'iem.
Impreza rozkręcała się w sposób zupełnie niekontrolowany, czyli jak zwykle. Kilka pijanych dziewczyn tańczyło na stole, pozbywając się po kolei resztek garderoby, którą jeszcze na sobie miały. Z naciskiem na jeszcze. Tylko trochę trzeźwiejsi faceci przyglądali się temu z wiadomymi błyskami w mętnych oczach. "Co za patola", pomyślał niezbyt optymistycznie, skanując wzrokiem tłum w poszukiwaniu znajomej twarzy. Santana opuściła go kilkanaście minut wcześniej, zauważając swojego byłego faceta z nową zdobyczą. Kurt zaśmiał się pod nosem na wyobrażenie sceny, jaką ciemnowłosa zrobiła lub dopiero zrobi Sam'owi. Ta dziewczyna była nieobliczalna będąc trzeźwą, więc nie trzeba tłumaczyć jak chybotliwa stawała się jej psychika, kiedy w żyłach Santany, zamiast krwi płynął Grey Goose.
- Kurtie? - usłyszał pełen niedowierzania głos dochodzący zza jego prawego ramienia. Odwrócił się powoli, mając nadzieję, że to jednak pomyłka. "Błagam, Boże, jeżeli istniejesz, niech to nie będzie..." myślał tak żarliwie, że był pewien, iż każda pojedyncza głoska wyryła się na jego twarzy - Kurwa. - tak, to jednak była ona. "Pierdole, zostanę ateistą!"
- Tęskniłeś za mną, Kochanie? - zapytała ciemnowłosa dziewczyna z głupiutkim wyrazem twarzy, będąca jednym z największych błędów chłopaka, od kiedy przyjechał do NY.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy...
Tina Cohen Chang - całkiem urocza szatynka z małym, zadartym noskiem i dużymi oczyma. Właściwie nie była aż taka zła, ale Hummel miał co do niej głęboki uraz, od kiedy prawie został przez nią zgwałcony na jednej z imprez, na które zaciągnęły go te dwie zołzy, z jakimi miał nieprzyjemność zamieszkiwać. Pewnie, gdyby spojrzał na to w sposób obiektywny, mógłby uznać, że większość winy za to zajście spada na niego, gdyż chcąc wzbudzić zazdrość w jednym gościu, pozwolił Tinie, by przez większą część imprezy robiła z nim na co tylko miała ochotę. A ona skorzystała. Oh, jak mogła, prawda?
Tina szczebiotała. Wciąż i wciąż i wciąż. Zdawało się, że nie przerywała nawet na złapanie oddechu, a on w tym czasie wymyślał bolesne, okrutne i krwawe sposoby na zemstę. Santana mogła absolutnie i nieodwołalnie uważać się za zabitą. "Na śmierć, kurwa" pomyślał z chwilową satysfakcją, co sprawiło, że delikatny, mściwy uśmieszek zakwitł na pełnych wargach. Niestety Tina nie była mistrzynią w rozpoznawaniu uśmiechów i ten jeden, nieopatrzny prawie-uśmiech odebrała jako zachętę do dalszego monologu. "Będzie bolało. Bardzo."
Swoją szansę zauważył w momencie, kiedy Tina opuściła go na moment, musząc udać się do toalety i upewniając się, że zanim to zrobi opowie co dokładnie ma tam do załatwienia. "Na Boga, poważnie?" myślał zdesperowany. I był już tak blisko, tak bardzo, bardzo blisko, kiedy usłyszał coś, czego nie mógł zignorować. Naprawdę nie mógł. Dłonie zwilgotniały, poczuł maleńką strużkę potu zjeżdżającą po plecach i coraz to intensywniejsze uderzenia ciepła, rozprzestrzeniające się po całym ciele, tak, całym ciele, w rytm kolejnych uderzeń serca. Powoli odwrócił się w stronę, z której docierał głos.
- Blaine? - wychrypiał, rozszerzonymi oczyma chłonąc widok ciemnowłosego chłopaka stojącego przed nim w całej glorii. "Pierdolone "Zerwane Więzi."
- Myślałem, że mam zwidy! - wykrzyknął chłopak z szerokim uśmiechem, po czym przytulił nic niespodziewającego się Hummela na tyle mocno, by wydobyć z jego gardła cichy pomruk. - Jak dobrze cię widzieć, Kurt, ile to już czasu minęło? Jakieś trzy lata? Co ty tu robisz?
- Hm... jestem z przyjaciółmi, ale to raczej ja powinienem zapytać co ty tu robisz. Nie miałeś się przenieść do UK? Harvard był chyba twoim marzeniem? - odpowiedział jasnowłosy, starając się uspokoić głupie serce, które wygrywało właśnie melodię jednego z szybszych kawałków Katy Perry.
- Przeniosłem się tu miesiąc temu, gdyż, jak się okazało, angielskie powietrze mi nie służy - zaśmiał się - ale to nieważne. Opowiadaj, co u ciebie? Cholera, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Sebastian wyciągnął mnie na tą imprezę! - kontynuował podekscytowany, wciąż uśmiechając się szeroko i nie zauważając zmieniającego się wyrazu twarzy Kurta.
- Chętnie bym pogadał, ale moja dziewczyna czeka, żebym przyniósł jej drinka. - powiedział szybko, po czym odwrócił się od zaskoczonego Blaine'a, szukając wzrokiem Santany i modląc się, by nie zadawała zbędnych pytań.
- Dziewczyna? - usłyszał jeszcze cichy głos Andersona.
Była tam. Stała w otoczeniu jakiś nieznanych mu osób. "Bez pytań, Santie, błagam, chociaż ten jeden, kurewski raz nie zadawaj żadnych pytań". Pociągnął ją za ramię, przyciągając bliżej swojego ciała i otaczając ramionami drobną talię dziewczyny.
- Blaine "Pierdolony" Anderson tu jest. - mruknął, po czym wpił się w rozchylone z niedowierzania, karminowe wargi, po raz pierwszy starając się, by pocałunek wyglądał na tak gorący, jak to tylko możliwe w przypadku geja i homoseksualnej kobiety. Przymknął oczy, pozostawiając sobie jednak odrobinę przestrzeni na obserwację i widział... Widział, jak brunet patrzy na nich z niedowierzaniem w ciemnych oczach i delikatnie uchylonymi ustami. Widział, jak jego mina zmienia się w coś, co nie do końca potrafił zidentyfikować, jednak przypominało delikatne rozczarowanie, a może obrzydzenie? Widział, jak zwiesza głowę, odwraca się i odchodzi, bez oglądania się za siebie.
"Nie pierwszy raz", pomyślał odruchowo, po czym zganił się za tę myśl, wiedząc, że nie może sobie pozwolić na wspomnienia, bo nie przyniosą one niczego poza smutkiem i gorzkim smakiem niespełnienia. Powoli oderwał się od Santany, nie wypuszczając jej jednak z uścisku. Ignorował gwizdy, sprośne okrzyki i znaczące spojrzenia, rzucane im, kiedy ciągnął dziewczynę w stronę wyjścia.
- Kurt. - powiedziała cicho, delikatnie wysuwając dłoń z jego uścisku i kładąc mu ją na ramieniu. - Kurt. - powtórzyła, kiedy nie zareagował w żaden sposób.
- Przepraszam. - mruknął, nadal nie odwracając się w jej stronę. - Idę do domu, a ty, jeżeli chcesz, wracaj na imprezę. Naprawdę... przepraszam.
- Przestań pierdolić. Idziemy do Jimmy'ego po lody, a później oczekuję pełnej relacji, bo najwyraźniej panna Hummel zataiła kilka faktów, przy 1236784 seansie z serii "Burlesque". Zadzwonię po Rach. - odpowiedziała stanowczo i, tym razem ona, pociągnęła chłopaka za rękę, zmierzając we wcześniej obranym kierunku, przez telefon tłumacząc Berry, że mają właśnie "sytuację kryzysową".
- Dzięki.
Kochana Suka.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kayaaaa dnia Nie 19:46, 23 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Castiel
Zwyciężczyni konkursu graficznego
Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 796
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 2/8 Skąd: Polska Płeć: Solistka
|
Wysłany: Nie 15:45, 23 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Masz moją deklarację: przeczytam cokolwiek napiszesz.
Stworzyłaś genialne pozory i byłam przekonana że zrobiłaś z Santany hetero i pomyliłaś paring
Po Twoim wstępię myślałam że będzie kupa błędów językowych,itp. a tu... Przecież ty masz talent, darlin'
+ wskazówka - zrób rating na M( są przekleństwa ) - jakby co zmienisz.
Lubię twój styl. Co ja wygaduję - Uwielbiam.
Wulgarni Hummel i Lopez nie są śmiesznie i przesadnie wulgarni - co jest wielkim osiągnięciem - serio. W moim mniemaniu postacie z mocnym charakterem piszę się trudniej. A Tobie poszło świetnie - brawa!
+ przestudiuj szybko tekst - zauważyłam że gdzieś źle napisałaś 'Blaine' chyba 'i' zamiast 'l' czy coś w ten deseń.
Świetnie że skupiłaś się na przyjaźni Kurt/Santana. Większość woli Hummelberry i chwała Ci za to. Sama kiedyś próbowałam, ale wyszło bezbarwnie. Never mind.
Jedno zdanie mi nie pasuje. Przeszłaś z skrajności w skrajność i wydało się nierealne. "Porcelanko, powiedz mi co się stało. Proszę. "
Na koniec mam prośbę - nie rzucaj tego za wcześnie. Mało kto kończy opowiadania, więc ślicznie proszę wytrwaj na przynajmniej większość tego co szykujesz.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Castiel dnia Nie 15:47, 23 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
was10
III głos
Dołączył: 12 Lut 2013
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/8
Płeć: Solistka
|
Wysłany: Nie 18:39, 23 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Fajnie czytało się tego fica .I też lubię język , którym się posługujesz. Czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kayaaaa
III głos
Dołączył: 18 Mar 2014
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/8
Płeć: Solistka
|
Wysłany: Nie 19:56, 23 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | (...) + wskazówka - zrób rating na M( są przekleństwa ) - jakby co zmienisz.
|
Poprawione, dzięki, nie ogarniam zbytnio tych wszystkich rozbieżności pomiędzy ratingami, toteż wskazówka przyjęta i zaakceptowana
Cytat: | Jedno zdanie mi nie pasuje. Przeszłaś z skrajności w skrajność i wydało się nierealne. "Porcelanko, powiedz mi co się stało. Proszę. "
|
Będąc szczerą, nie pamiętałam, że "nazwałam" Kurta Porcelanką. Zbyt wiele Sue i wkręcają mi się jej zwroty. Co do samego zdania, faktycznie, lekko przerysowane. Wykreśliłam czułą "Porcelankę" i mam nadzieję, że teraz brzmi lepiej
W każdym razie - Castiel, was10 - dziękuję. Komentarze karmią początkującego "grafomana".
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kayaaaa dnia Nie 22:50, 23 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katefused
Administrator
Dołączył: 22 Cze 2012
Posty: 1060
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/8 Skąd: Szczecin Płeć: Solistka
|
Wysłany: Nie 20:09, 23 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Przesadna ilość wulgaryzmów, które nie są w żaden sposób kreatywne uniemożliwiły mi przeczytanie tego, to chyba pierwszy taki przypadek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rob
Gwiazda Muzyki
Dołączył: 16 Lut 2011
Posty: 1725
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 3/8 Skąd: Poznań Płeć: Solista
|
Wysłany: Nie 20:15, 23 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Koszmarny tytul. To, co dziala po angielsku, rzadko kiedy dziala po polsku. Plus, tytulow nie zapisuje sie w cudzyslowiu.
Nie wiesz, jak dziala interpunkcja w dialogach, wiec tego naucz sie w pierwszej kolejnosci.
Przeklenstw uzywaj albo mniej, albo o wiele kreatywniej. Na chwile obecna ten tekst jest ciezko w ogole doczytac do konca, a ja tolerancje na bluzgi mam wysoka. Plus musisz sie zastanowic, czy taka wulgarnosc pasuje do postaci. Do Kurta? Nie za bardzo? Do Santany? Laska jest agresywna, ale nie wyobrazam jej sobie az tak wulgarnej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|